1 2 3 4 5

Relacje z meczy

Opis wyjazdu na mecz do Warszawy

To miał być jeden z najkrótszych wyjazdów, Białystok - Warszawa, raptem delikatnie ponad 200 km. Wszystko elegancko, zbiórka na dworcu, dużo ludzi, to w końcu na Legie jedziemy. Tam grupka tu grupa, każdy w swoim gronie sie zbiera, przybijane "piątki" z ludźmi, z którymi tylko ma sie styczność na wyjazdach, siema, siema, osiedlowo itp. Podjeżdża specjal. Wbita zajmowanie miejsc na hura, kto jezdzi wie o co cho. Siadamy wódeczka sie leje.

Akurat koleżka z zagranicy przyjechał i na następny dzień ma lot z powrotem do Anglii, myśli wrócę, bo ile to do Wawy, rach ciach i z powrotem.

Droga mija elegancko, włóczęga po wagonie to tu to tam trzeba sie poszwendać mordy zobaczyć, tu kielich , tam lola zajarać. Jesteśmy piękna stolica, jakby nie było ;). Podstawione peksy, wsiadamy, tam ktoś huczy, tam ktoś biega, szuka swoich, dobra jesteśmy pod stadionem. Wszyscy wysiadają i huczne "jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Jaga gra" sie niesie echem. Psów wpizde, wiadomo, nie darzymy sie sympatią. Podśmiechujki, z psów, czasem któryś burknie,ale tylko słownie, wiadomo. JEST brama wejściowa, toczym sie toczym kolejka...

Bach słysze Ty nie wejdziesz, bo co, zamieszanie, ten nie wejdzie, ten, ten. Kurwa jakim prawem, alkomat mówię dawaj, wydmuchane, chciałem na pewniaka ich wziąść, niestety. To stoimy przed stadionem otoczeni kordonem jakieś 30-40 osób, którzy nie weszli, więc tam nie wszedłem, bilet mam, pamiątka jest do klasera, niestety nie zobaczę stadionu, nie pierwszy, nie ostatni... Mecz sie toczy, czasem coś hukniemy, ogólnie czas mija na pogawędkach. Ktoś mówi, że jest koleś z nami z Arki, obierzyświat.

Koleś koło 40-stki, niestety mu sie wypsneło i ktoś podłapał, dostaje parę garści, kurtka podarta, ale zaraz ktoś wszystko ogarnia wsio i gadka szmatka, zostawić, kolo opowiada jak po całej Polsce jeździ i patrzy jaki klimat w jakiej ekipie incognito ( widać zamocno się napił i wystrzelił z Arką), mniejsza o to.

Koniec meczu, wiara wychodzi, toczymy sie znowu do peksów. Wiadomo trochę to trwa teraz juz nerwowo jest, przepychanki, gorąco sie robi, bo chcą Nas wąskim "korytarzem" prowadzić, odpuszczają, nie mogą tego ogarnąć, idziemy jak "chcemy", nie potykamy sie o siebie, psychologicznie wygraliśmy... Ok, pociąg. Drogi chyba nie musze opowiadać, bo każdy wie jak sie wraca z meczu, śpiewy, krzyki do przechodniów, rozbujane autobany, o dziwo bez psów przy drzwiach, jedziemy jak elprezidente na sygnałach, czerwone światło Nas nie dotyczy. Pakujemy sie w pociąg. Każdy szuka miejscówy, ten zaznaczył swoje, bo wlepkami oblepił, ten ogarnięty w miarę pamięta gdzie siedział, ten patrzy gdzie plecaki na górze jego leżą, reszta po swojemu znanemu sposobowi.

To szybko wrócimy 3 godz. i jesteśmy w Białym. A jednak !! Zielonka, lecą kamienie, kamionka, widać grupkę ludzi. Ręczny zaciągnięty, wielki szum, Legia Legia zaczaiła sie. Wybiegamy, trudno powiedzieć ile wybiegło ludu, bo harmider. To "nie Legia" miejscowi, którzy sympatyzują za Legią. Moim zdaniem chcieli sobie kamieniami pomiotać dla zabawy, jedzie Jaga Polska B zwana, pizniem kambulami. A jednak, lecim na nich, pociąg stoi, przez pareczek było trza przebiec, czy wie co, ciemno drzewa, biegniemy.

Widzę zarysy postaci, tam jakiś mostek jest, chłopy z niego skaczą ! Chuj wie czy do wody, czy jakoś bokiem gdzieś, trudno powiedzieć ilu ich było i w jakim wieku byli, bo jak ręczny poszedł, to oni rura, a zanim sie wysypiesz to wiadomo i kawałek był. Więc tam uciekli, wracamy ulicą, jedzie polonez, zwykły nieoznakowany, nic, jeden koleś w środku(ktoś może jeszcze był od pasażera, nie wiem), bach cegłówka, tylnia szyba poszła.

Miotacz kambula od "kogoś" od Nas dostaje w pysk, kiego chuja zwykłych ludzi zaczepiasz ( długą cześć drogi powrotnej nie miał miłej), od kolesia jest wzięty numer telefonu, ale znając życie to nikt sie juz z nim nie kontaktował . I sie zaczyna. Podjeżdża ochrona pierdolona, lecim na nich, jakieś pistonkowce mieli, to leci w nich co pod ręką.. I jak nie trzeba sie domyślać, przyjeżdżają miejscowe milicjanty, bodajże 2 kabaryny, to i w nich leci co pod ręką. A te kurwy strzelają podejrzewam, ze z OSTREJ, bo nie mieli gładkolufowej,do tej trzeba dwóch rąk, a widać było, że w jednej ręce trzymali "TO", spanikowali tak mi sie wydaje, to juz nie było 5 osób pod sklepem, którym mandat wypiszesz. Większość nawrotka, ktoś dalej bombarduje ich, znowu przez te drzewa, park czy jak wie co, nawrotka. Teraz juz na dworcu jesteśmy, co sie da zniszczyć to jest niszczone, siła tłumu robi swoje, jeden drugiego napędza. Niebiesko sie robi, Warszawska prewencja jest, gdzieś po 30 minutach, ciężko czas oszacować, to już nie istotne, dużo sie dzieje.

I TUTAJ NAJWAŻNIEJSZE, JEDZIEM NA NICH, WSZYSTKO LECI, I KURWA JEGO MAC SŁYSZE ŚWISTY NAD GŁOWĄ, BACH, JEDEN OD NAS DOSTAŁ Z OSTREJ W NOGE !!!

W kur.. co działać karetkę ! Ni to nie spotęgowało tego, ni to nie uspokoiło sie, tam ktoś tamuje, dekonsternacja, jest kartka jedzie. Psów żeby nie skłamać, już jest :) Kolo w karetce, pojechał, paru powinęli, nie jedziemy bez nich. Barykada w pociągu, psów nie wpuszczamy, co chwila ręczny.

I tak miał być powrót około 3 h, a pociąg ruszył jak juz było widno. Psy szturm przypuścili, o tym było głośno w prasie, mediach, każdy o tym słyszał i bez echa to nie przeszło.



Disclaimer - Informacje publikowane na tej stronie przez użytkowników serwisu są ich prywatnymi ocenami. Właściciel strony moderuje tylko te które są niezgodne z prawem lub naruszają dobra innych użytkowników.
Nie zgadzamy się na kopiowanie naszych artykułów i materiałów tu publikowanych.