1 2 3 4 5

Relacje z meczy

Amica Wronki - Arka Gdynia

Relacja z 15.04.95

W Gdyni zebrała się nas prawie stówa, lecz przyjechał tylko jeden autobus i wiadomo było, że się nie zmieścimy. Pojechało nas siedemdziesiąt osób. Pięćdziesiąt osób autokarem plus cztery samochody. Po drodze chłopaki splądrowali kilka zajazdów i cała drogę pili. Przed Wronkami zostawiliśmy samochody i wsiedliśmy w autobus. Wysypaliśmy się przed stadionem Amiki. Na stadionie szalikowcy z Wronek śpiewali bluzgi na Arkę. Chłopaki od nas przeskoczyli płot i wjechali na stadion bez biletów, przystąpili także do ataku na miejscowych. Zabrali im kilka flag z płotu, których nie zdążyli ściągnąć. Rozpoczęła się walka z porządkowymi (jakaś agencja "Security").

Oklepaliśmy ich i usiedliśmy obok klatki dla gości. Przed meczem podbiegł do nas kapitan Arki oraz trener i prosili abyśmy weszli do klatki, ponieważ sędzia powiedział, że nie rozpocznie meczu. Poszliśmy więc do klatki. Rozpoczął się mecz, a z nim doping w naszym sektorze. Amica -młyn ok. 100 osób, ludzi ponad 2000, ale atmosfery nie było do czasu kiedy gospodarze strzelili gola. Wtedy na murawę wrzuciliśmy świecę dymną i kilka rac, sędzia przerwał mecz. Na stadion wjechała straż pożarna i stanęła koło klatki. Po drugiej bramce dla Amiki wrzuciliśmy znowu kilka rac i wtedy straż pożarna użyła polewaczki.

Lali po całej klatce tak, że wszyscy byliśmy mokrzy. To wywołało u nas agresję i zaatakowaliśmy policję, w tym samym czasie racą oberwał ten, który obsługiwał armatkę. Walka z policją była ostra, kilku od nas porządnie oberwało, ale to my wygraliśmy ten bój. Od razu wrzuciliśmy na boisko kilka rac i sędzia po raz trzeci zmuszony był przerwać mecz. Do końca meczu trwał dym z policją, porządkowymi i dziadkami, którzy siedzieli koło klatki. Połamaliśmy w sektorze prawie wszystkie ławki i rzucaliśmy nimi w policję, bocznego sędziego i w ludzi siedzących koło klatki.

Po meczu wznowiło się starcie z policją, której zabraliśmy kilka pałek. Śpiewaliśmy "cienka policja we Wronkach, cienka policja". Gdy opuściliśmy teren stadionu, na ulicach stali miejscowi z kamieniami. Wysypaliśmy się i na pomoc małolatom z Wronek przyszły bambry po 30-40 lat. Użyliśmy kiji do baseball'a. Bardzo dobrze zaprezentował się jeden skinol, był chyba z Lecha. Dostał w mordę kijem, polała się krew, ale walczył dalej. Chwilę później zaczęła nas bić policja. Kilku od nas nieźle oberwało Gliniarze też trochę dostali, ale tym razem my bardziej. Po chwili odjechaliśmy w stronę Gdyni. W okolicach Chojnic popsuł się autokar i wszystkich zabrali piłkarze, którzy akurat przejeżdżali...



Disclaimer - Informacje publikowane na tej stronie przez użytkowników serwisu są ich prywatnymi ocenami. Właściciel strony moderuje tylko te które są niezgodne z prawem lub naruszają dobra innych użytkowników.
Nie zgadzamy się na kopiowanie naszych artykułów i materiałów tu publikowanych.