1 2 3 4 5

Praca o kibolach

Ostatnio ulubiony temat wielu prac naukowych. Dyskusja na temat subkultury kibicowskiej.

Dla mnie temat wcale nie jest głupi. Po pierwsze wiem, że kibicie starają się być apolityczni, jednak chcą czy nie działalność polityczna przenika do każdej strefy życia i działania. Można zauważyć na meczach (nie wszystkich oczywiście), że kibice podkreślają swoje poglądy na różne sprawy podczas meczów swoich drużyn. W szczególności skupiają się manifestowaniu swoich poglądów politycznych, co natychmiast trafia na grunt mediów. Na wstępie należy zauważyć, że pojawiające się na trybunach poglądy przybierają w większości skrajną postać: skrajna prawica czy też skrajna lewica. Często ów przekonania maja zabarwienie nacjonalistyczne, bez mała zahaczające o faszyzm, które to cieszą się popularnością zwłaszcza w Europie.

Przeciwwagą dla wspomnianej prawicowej orientacji politycznej kibiców stanowią Ci, którzy plasują się w obrębie przekonań lewicowych, stanowią oni jednak mniejszość. Często kibice, nawet ultrasi z długoletnim stażem przyznają, że nie do końca potrafią określić, w której z orientacji politycznej znajdują się poszczególne ekipy. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy może być nie do końca sprecyzowana definicja polityki i poszczególnych partii.

Jednakże kibicowanie swoim drużynom wiąże się, chcąc nie chcąc, z polityką, jako, że działalność polityczna przenika do każdej strefy życia. Polityka bez wątpienia dodaje konkretnej grupie kolorytu i wyrazistości, jednak po jakimś czasie może ona stać się zarzewiem konfliktów. Czasem zdarza się również i tak, że dana drużyna nie obnosi się na trybunach z żadnymi politycznymi symbolami czy też hasłami, a tymczasem nadaje się jej daną orientację polityczną. Wracając jednak do sedna: różne grupy kibiców wskazują na różny stopień przywiązania do polityki. Funkcjonują zarazem grupy skrajne jak i umiarkowane. Polscy kibice oficjalnie kreują się na apolityczną grupę, jednak jak już wyżej wspomniałam, wpływ polityki i w tym wypadku jest zauważalny. Ja myślę, że ten temat jest bardzo interesujący.

Okazało się, że nie jest tak łatwo - promotor długo próbował zniechęcić mnie do pisania o języku kibiców i muszę przyznać, że miał trochę racji. O ile na socjologii można śmiało o kibicach pisać, o tyle na polonistyce jest cholernie ciężko. Profesor oczywiście niekumaty w tych sprawach, więc pomóc nie miał jak, poza tym w Polsce niemal nikt nie podejmował tematu języka kibiców (coś tam napisała Ewa Kołodziejek, praca jest nawet niezła, tyle że jest tego malutko). A praca magisterska to nie doktorat i trzeba się jednak posiłkować cytatami językoznawców.

Kombinowałem jak mogłem i - gdzie się dało - podciągałem to pod gwarę młodzieżową lub grypserę.

Sporo też było problemów z wymogami formalnymi. Żeby mówić o języku, musi być minimum 300 zwrotów typowych dla tegoż. Parę tygodni wertowałem strona po stronie "TMK", żeby móc wpisać w swój aneks kolejne wyrazy, wraz z dokładnym adresem do papierowego wydania magazynu (od jakiegoś czasu nie można dawać przy wyrazie kwalifikatora [zasłyszane] - ponoć była jakaś akcja, że pewna studentka, która pisała bodajże o języku alpinistów czy Bóg wie kogo, wymyślała sobie wyrazy, co po paru latach w jakiś sposób odkryto). Ostatecznie uzbierałem tych terminów ponad 320 (od ACAB, przez ChWDP, dywan, pierwszy garnitur, kończąc na vlepkach, żółwiach i żylecie).

Właśnie staram się naskrobać zakończenie (mam na to czas do 7.00). Później ewentualnie jakieś poprawki i - jak Bóg da, a partia pozwoli - pod koniec czerwca będę się bronił...

I tutaj taka refleksja - zastanówcie się trzy razy, zanim zabierzecie się za pisanie jakiejkolwiek pracy o kibicach. Temat jest bardzo słabo zbadany, materiałów jest cholernie mało, więc możecie mieć takie problemy, jakie ja miałem. Niby wszystko jest proste, bo każdy siedzi w temacie i orientuje się co i jak, ale później mogą być kłopoty przy przenoszeniu tego na język naukowy, tudzież przy tłumaczeniu "z polskiego na nasze" pewnych, wydawałoby się, prostych zwrotów. Sporo się uśmiałem, wyjaśniając w aneksie (właściwie to słowniku), czym jest gniazdo, jednostrzałowiec czy komitet powitalny.

Są też pozytywne strony takiej pracy. Przede wszystkim przyplusujecie sobie u promotora (i recenzenta), że zajęliście się czymś słabo zbadanym i - być może - zostaliście pionierami w pewnej dziedzinie. To jest zawsze dodatkowy atut, dzięki któremu promotor może przymknąć oko na jakieś drobne niedociągnięcia w pracy.

Pozostaje więc wybór: albo bierzecie się za coś opisanego już na milion sposobów przez milion badaczy i w dwa tygodnie macie pracę dyplomową z głowy (a tym samym więcej czasu na mecze), albo bierzecie się za tematykę kibicowską i borykacie się z brakiem materiałów, ale za to zajmujecie się czymś, do czego nie będziecie siadali z obrzydzeniem.

Ja jeszcze nie wiem, która opcja byłaby dla mnie lepsza. Mam nadzieję, że jakoś to wszystko ogarnę, obronię się i powiem, że warto było porywać się na ambitne tematy.

Temat tego "dzieła" brzmi: "Zachowania agresywne wśród publiczności sportowej, analiza problemu na wybranej grupie kibiców piłkarskich". Niestety pani promotor nie jest zbytnio ogarnięta w tym temacie, kazała mi "ugryźć" problem pod kątem pieniędzy w klubach pilarskich. Na życzenie pani profesor musze zbadać czy chuligaństwo stadionowe nie pojawiło sie i nasiliło czasem wtedy gdy w klubach powstała dominacja mamony. Ja i wy dobrze wiemy że tak nie jest :-), no ale pani profesor... Choć z drugiej strony pomyślałem o takim czymś: Legie niektórzy nienawidzili za to ze była klubem resortowym i ściągała najlepszych zawodników do wojska, czyli jakieś większe pieniądze były, to samo się tyczy innych klubów wojskowych jak i milicyjnych. No ale ile takich przykładów jest? Niewiele i czy to można nazwać chuligaństwem.

Apropos profesorów i ich stosunku do takiej tematyki prac.

Ja pisałem magisterkę o wizerunku kibiców i zarządzaniu relacjami klubów z tymi środowiskami. Profesor (nie byle buc, dyrektor któregoś z instytutów PAN w Warszawie) kiedy usłyszał proponowaną przeze mnie tematykę złapał się za głowę, stwierdziwszy że on się nawet na piłce nie zna (oprócz tego, że bramki są dwie ;) ). Udało mi się go jakoś przekonać, ale nie wróżył mi sukcesów (to mi powiedział już po obronie).

Napisałem pracę bardzo obiektywną, zawarłem zarówno negatywne jak i pozytywne aspekty funkcjonowania środowisk kikolskich i co powiedział profesor po przeczytaniu pracy?...

..."dla mnie kibice na stadionie to była do tej pory szowinistyczna hołota i patologia. Po pana pracy zmieniam zdanie o 180 stopni i obiecuje branie poprawkę na to, co w tym temacie serwują nam media" :) Obiecał też zagłębić się w temat pro powstańczej działalności Legionistów i w ogóle, może wybierze się na Legie. Hehe kibol jeden

Także nie dajcie się i ciśnijcie profesornie z tematyki kibolskiej, zawsze to jakaś cegiełka do uświadamiania tego ułomnego społeczeństwa.



Disclaimer - Informacje publikowane na tej stronie przez użytkowników serwisu są ich prywatnymi ocenami. Właściciel strony moderuje tylko te które są niezgodne z prawem lub naruszają dobra innych użytkowników.
Nie zgadzamy się na kopiowanie naszych artykułów i materiałów tu publikowanych.